Kompletnie mylisz arogancje, z punktowaniem nieetycznych zachowań u wydawcy/developera gry. Jako developerowi, kłuje mnie w oczy cynizm i stawianie tego typu paywalli. I tak, jak kolega wyżej wspomniał masz postaci za 20k sztabek - w pewnym sensie godzimy się na to grając w Naruto Online, ale druga strona medalu jest taka, że zapory cenowe są wstawiane do gry pełnej błędów, niekompletnej i niespójnej. Bez problemu można zauważyć, że cotygodniowe aktualizacje to tylko rotacje predefiniowanej listy eventów - weźmy na przykład event rocznicowy, ten, w którym uczestniczyła cała gildia, z fajerwerkami. Co miesiąc można było odpalić fajerwerki, żeby zobaczyć na ekranie "wszystkiego najlepszego". To jest tak absurdalne, jak miesięcznica smoleńska.

Nie mam żadnego problemu z paywallami (no dobra, uważam, że ich skala jest mocno przegięta, ale mogę z nimi koegzystować), tak długo, jak są w skończonym produkcie, gdzie jego twórcy dbają o niego, poprawiają to, co jest do poprawy, a i w najlepszym wypadku dostarczają graczom, chociaż szczątkowy, changelog, zawierający usprawnienia i poprawione błędy.

Nawiasem mówiąc, spójrz na aktualizacje 6.0 - jak tutaj nie odnieść wrażenia, że chodziło o zdjęcie kuponów z lisa, żeby gracze f2p nie mieli stałego (i to solidnego) zastrzyku waluty premium? Oczywiście linia narracji jest taka, że chodzi o silnik i podkładkę pod kolejne aktualizacje (istniejące w zagranicznych wersjach, nieistniejące w polskiej, z jakiegoś niewiadomego powodu). Spójrz na to, jak niewiele informacji dostajemy od developera/wydawcy (ni cholerę nie wiem, jak to wygląda w polskim Naruto Online, czasami mówią, o sobie "developerzy", czasami nie). W normalnych produkcjach online, kiedy na deva sypie się lawina tak niekorzystnych nastrojów ze strony społeczności, ktoś odpowiedzialny za PR (np Community Manager) wyjaśnia i motywuje działania firmy, oraz "rzuca jakąś pożywkę" dla społeczności, w stylu "spodziewajcie się kolejnej aktualizacji za 2 tygodnie". Administracja Naruto Online PL mówi tylko "6.0 jest, bo jest potrzebne, żeby było fajniej", ale fakt jest taki, że ucięto kupony z lisa + dodano kilku premium ninja w premium eventach (bo pewnie nie zgadzały się tabelki z przychodami). Cholera, mógłbym napisać cały długi esej o tym, jak na przestrzeni lat takie sytuacje wychodziły na światło dzienne, jak sobie z nimi radzono i czego nie należy robić, ale to przecież nie miejsce na to.

Wracając jednak do tematu wątku - przełóżmy to na, nie wiem, śliwki. Załóżmy, że w Twoim sklepie osiedlowym możesz kupować śliwki, 2 zł za kilogram. Są dostępne codziennie. Pewnego dnia przychodzisz i widzisz PROMOCJE DO WYCZERPANIA ZAPASÓW, gdzie możesz kupić 10 kg śliwek za jedyne 25 zł. Jeśli potrafisz operować matematyką w ograniczonym zakresie, to zapala Ci się alarmująca lampka. I teraz, jeśli zapytasz sprzedawcę, o co tutaj chodzi, a ten Ci odpowie "to jest dla osób, które wydają więcej", to powinieneś zerwać wszelkie pokojowe stosunki z tą placówką handlową, a nie ulegać takiej próbie racjonalizacji czegoś takiego (pro life hack).

To, co próbuję powiedzieć, to to, że jeśli masz jakiś produkt, który sprzedajesz, o określonej cenie (weźmy sobie tę cenę wyjściową, 300 sztabek za 10 zł) i możesz ten produkt wymienić zawsze, o dowolnej porze na inną walutę (weźmy to najprostsze 1 sztabka : 2 kupony), to nie robisz nagle "promocji", w której można wymienić 1 sztabkę, za 1,5 kuponu, bo zwyczajnie nie tak działa ekonomia (i definicja waluty).

Oczywiście możesz to zrobić, jeśli oprzesz to na założeniu, że nikt tego nie liczy, bo to i tak dla osób, które "kupują sztabki w dużych ilościach".

Zgodnie, z tym, co przewidziałem, nie zrozumiałeś nic, a nic, z tego co napisałem.

Właśnie przyznałeś mi rację, że nie zrozumiałeś, potem podałeś przykład, popierający Twój punkt widzenia, a nam koniec zaprzeczyłeś temu, odnosząc się do walut. I to ciągle nie odnosząc się merytorycznie do tego, co napisałem.

Okj, ja tu nie przyszedłem się spierać i przepychać. Nie wymagam też, aby każdy miał zdolność do szerszego spojrzenia na sprawę, albo bardziej wnikliwej analizy i, oczywiście, nie wymagam tego też od Ciebie, "gościu". Zakotwiczyłeś się wokół swojej koncepcji, powtarzasz w kółko to samo i ok - z szacunku nie będę kontynuował dyskusji z Tobą, bo do niczego nie prowadzi.